środa, 9 lutego 2011

Maths

Proszę Państwa, oto Maths! Przywitajcie ich z należytą atencją, bo to nie byle grupa. Mało znani, a to akurat wielka szkoda (przynajmniej mało znani w Polsce, bo jak jest za granicą to przyznam się nie wiem...). Śledząc ich news'y na facebook'u, można mieć wrażenie, że robią niepotrzebny szum i wybujałą otoczkę w okół swojej twórczości. Mnie osobiście zdziwiła jedna ich prośba opublikowana przed jakimś koncertem, w której napisali, żeby podczas gig'u nie pogować...Ale zostawmy to. Co z tego! Posłuchajcie ich a dowiecie się, że warto przejść przez to wszystko i nawet nie "machać dynią" (co jednak będzie naturalne podczas odsłuchów), by tylko posłuchać ich muzyki.


Maths+Throats "Split"

Na pierwszy ogień idzie Split z doskonałymi Throats. Obie kapele mają po pięć kawałków do dyspozycji i spokojnie to wystarcza by zmieść z powierzchni ziemi wszelkie uprzedzenia przed wydawnictwami typu "Split" (takie kiedyś posiadałem). Jeśli komuś podobała się propozycja Throats z 2010 roku, powinien naturalni sięgnąć po tę płytę i sprawdzić jak chłopaki grali kilka lat wcześniej. Maths się rozkręcają by w 2009 roku przedstawić nam:


Maths "Descent"

Mamy tu do czynienia z płytą wybitną. Od kawałków bardziej "spokojnych", poprzez screamo z najwyższej półki. Nie jest to granie chaotyczne. To w końcu Anglicy, więc hard-core w ich wykonaniu jest, powiedziałbym: elegancki. A to co dzieję się w utworze "Belief in hope", to przechodzi już ludzkie pojęcie. Nigdy nie zapomnę jakie wrażenie zrobiła na mnie ta płyta i ten utwór właśnie, kiedy wracałem do domku w górach w listopadowy, niedzielny poranek. Nic nie wskazywało, że tak sprawy będą się miały. Pogoda była nad wyraz klarowna, piękna jesień. Wracałem z mlekiem ze sklepu. Słoneczko, lekki wiatr. I jak zagrały pierwsze takty pianina to poczułem dreszcze i musiałem przystanąć bo nie wiedziałem co się dzieje. Od tej pory uwielbiam tę płytę i polecam z czystym sumieniem. Zarzucam wersję z 2011 roku, która to posiada jeden utwór dodatkowo...cover Deftones "Change". Nieźle się uśmiałem słysząc go pierwszy raz. Chino Moreno chyba też się uśmiał. Ale raczej przez łzy, że to nie tak on i jego zespół zagrali ten utwór, ale Maths właśnie.


Maths "Ascent"

Gdzieś wyczytałem, że ta płyta to uzupełnienie "Descent". Nie wiem czy do końca jest to prawda, więc nie będę tej plotki szerzej rozpowszechniał. Niemniej jednak: mam tu do czynienia z 4 kawałkami (w końcu to EP'ka), z czego trzy pierwsze to solidne uderzenie z wg większa niż na longplay'u agresją (słychać to szczególnie w wokalu). Natomiast utwór czwarty "The wind swept away" to istny majstersztyk, łączący w sobie zarówno porządne screamo (tudzież hard-core, jak zwał tak zwał) z naprawdę piękną melodią! Całość trwa jedenaście i pół minuty, więc nieprzeznaczenie tej płycie tych kilku chwil to naprawdę duży nietakt.

Dobra rada: należy słuchać głośno!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz