środa, 6 kwietnia 2011

Panda Bear "Tomboy"


Panda Bear "Tomboy"

Jak dziś pamiętam "podjarkę" poprzednią płytą, którą popełnić raczył Noah Benjamin Lennox. "Person pitch" towarzyszyło mi przez ekstremalnie długi czas! I jak dziś pamiętam, że każdy (słownie: KAŻDY) kawałek miałem na swoim last'owym profilu ustawiony jako "lubię to"! I dalej, pomimo pewnej zmiany gustu, mam do tej płyty ogromny sentyment. Ogromnie ją lubię i kto wie, czy nie lubię jej nawet bardziej od ostatniej (doskonałej!) długogrającej płyty Animal Collective. I nawet nie raziła mnie kiczowata okładka! Nic mnie w tej płycie nie raziło, brałem ją bezkrytycznie i basta!

No i stało się to co stać się musiało, czyli Panda wydał kolejny długograj. "Tomboy". Doskonały tytuł, trzeba przyznać, ale czy zawartość równie dobra? Póki co, przesłuchałem płytę dwa razy, więc niewiele mogę powiedzieć. Jednak potencjał jest i jestem pewien, że z tego krążka wykluje się coś dobrego. Jest na pewno inaczej, choć charakterystycznie, bo od pierwszych dźwięków wiadome z kim i z czym mamy do czynienia. Kawałków jest jednak więcej, są krótsze, co może dla wielu osób być plusem do przyswajalności. Ja dam tej płycie jeszcze nie jedną szansę, nawet nie ze względu na pamięć na poprzedniczkę, ale po prostu z czystej frajdy i ciekawości. Spróbujcie.

p.s. W linku do płyty jest oczywiście literówka. Proszę się nią nie przejmować...

2 komentarze: