wtorek, 25 stycznia 2011

Plebeian Grandstand "How hate is hard to define"


Płyt z roku 2010 ciąg dalszy. Od razu zaznaczę, że propozycja na dzis, nie jest czyms absolutnie wyjątkowym ani oryginalnym. Co więcej...jest to kopia dobrze znanego i lubianego zespołu. A ten zespół to Converge. Naprawdę, Plebeian Grandstand (co za nazwa, ludzie!), stał się niemalże cover-band'em dla Jacoba Bannona i spółki. Wszystkie kawałki na "HHIHTD", absolutnie wszystkie, mają swój converge'owy odpowiednik, a nawet niektóre mają ich po dwa. I może to bardzo zrazić do twórczosci (albo odtwórczosci) PG, ale moim zdaniem, nie powinno. Bo krążek, który dzis opisuje, jest albumem niezwykle przyjemnym (jesli może być w ogóle co "przyjemnego" w tak zagranym hard-core/math-core'rze). Słuchając dokonań Converge, niejednokrotnie cięzko przebrnąc przez całą, niezwykle intensywną plyte (weźmy pod uwagę chociażby długosc kawalka "Jane doe", który mnie osobiscie niejednokrotnie pokonał, czy chociazby "Grim Heart/ Black Rose" z "No heroes", który na mój gust nie pasuję do tego albumu). U chlopaków z PG jest inaczej. Album przelatuje caly za kazdym przesluchaniem. Nawet nie wiadomo kiedy! Wszystkie utwory dostarczaja ogromnego ladunku energii, czy nawet tej nienawisci, ktorą tak trudno zdefiniować. Ostre riffy, napedzajaca perkusja, a i wokal taki ze az czasem ciary przejdą. Wszystko by bylo doskonale, gdyby nie to, ze chocbysmy chcieli zapomniec o converge'owych nalecialosciach, to nie jest to mozliwe chocby nawet przez chwile! Naprwde, sluchajac "HHIHTD" mialem wrazenie, ze slucham "Jane doe" w polaczeniu z "Axe to fall". Jedynie brzmienie jest minimalnie inne, bardziej przytlumione. Ja polecam. Warto sie zapoznac, warto wiedziec "o co cho". Milych plyt nigdy za duzo. Wiem, że "życie jest za krótkie żeby sluchac slabej muzyki", ale kiedy mamy poswiecic tylko ok. 35 minut, to ta perspektywa nie jest jakos przerazajaca. A kto wie, moze komus sie ten album bardziej spodoba...ja lubie!
hard to define

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz